Długo zajęło mi zebranie się do drugiej części tej serii, ale na pewno w tym temacie nie muszę obawiać się o brak inspiracji. Codziennie uczę się czegoś nowego i wciąż zdarza się, że jestem nazwana barbarzyńcą albo kiszoną kapustą (co w ustach mojego męża jest najwiekszą obrazą wobec osób bezczeszczących zasady włoskiej kuchni).
Przepraszam wszystkich wiernych czytelników za brak regularności w postach, ale co się odwlecze to nie uciecze, więc oto jestem z powrotem, z kolejną dawką złotych zasad kulinarnych.
Czytaj dalej