Za oknem 15 stopni, na śnieg raczej też nie ma co liczyć, włosi jednak znają się na tworzeniu sztucznej świątecznej atmosfery. Na fejsbukowych tablicach naszych erasmusowych znajomych coraz częściej gości ogłoszona przez Skyscannera lista najpiękniejszych Mercatini di Natale 2014 (jarmarków bożonarodzeniowych) we Włoszech. Najbliższy od nas to ten w Trento. Tani bilet i grzane wino? Cóż więcej trzeba biednemu studentowi?
Już po wyjściu z dworca przywitała nas alejka choinek udekorowanych przez dzieci w ramach akcji Unicef „Un albero di Natale creatTivo” To takie włoskie obwiesić drzewka starymi butelkami w ramach ochrony środowiska (w końcu to modne!), a śmieci zamiast wynieść do odległego kosza zostawić pod klatką schodową lub na trawniku sąsiada. Niestety nawet ta urocza uliczka nie przyćmiła brudu i szarości miasta.

Przed skosztowaniem grzanego wina postanowiłyśmy się trochę poruszać i wspiąć się na wzgórze z mauzoleum Cesare Battisti’ego. Żwawe 20 minutowe wchodzenie po schodach zrekompensował piękny widok na całe miasteczko.


Na dole naprawdę ładnie ozdobione ulice nabierały uroku wraz z zachodzącym Słońcem. Ostatecznie dotarłyśmy na pełen turystów Piazza di Fiera – miejsce jarmarku i zostałyśmy wciągnięte przez zapachy przypraw korzennych, niemieckiej kiełbasy
i odgłosy przekrzykujących się sprzedawców ,ale przede wszystkim przez ogromny TŁUM ludzi spragnionych świątecznej atmosfery. Aby ocenić jakość samego jarmarku musiałabym zobaczyć jeszcze parę innych, ale osobiście wolę ten u nas, w Weronie, o którym niedługo…
