Ja, Roberta i samochód. No i oczywiście kilka niezbędnych akcesoriów: aparat fotograficzny, kilka przewodników i pendrive z sardyńską muzyką. Roberta nie musiała się specjalnie przygotowywać do tej wyprawy, wie wszystko o swojej ziemi, jej tradycjach i aktywnie uczestniczy we wszystkich świętach obchodzonych w interiorze wyspy. Jednym z nich jest Dzień świętego Antoniego opata (Festa di Sant’Antonio Abate). Z tej okazji odbyłyśmy podróż do wnętrza Sardynii.
To dzień rozpoczynający karnawał w Barbagii (regionie w samym sercu Sardynii), dzień, w którym światło słoneczne odradza się z zimowego mroku, dzień, w którym natura budzi się do życia i odnawia się cykl rozwoju przyrody, to także dzień, w którym zrozumiałam (i pokochałam!) Sardynię. Ale wszystko po kolei…
Co roku, 16 i 17 stycznia na Sardynii obchodzone jest jedno z najstarszych świąt na wyspie. Korzenie tej tradycji nie są znane, gdyż była przekazywana ustnie, z pokolenia na pokolenie. Rytuał, praktykowany w dzisiejszych czasach, jest odtworzeniem ceremonii opowiadanej od dawien dawna przez pasterzy. Pasterze bowiem stanowili największą wspólnotę wśród ludności zamieszkującej wyspę. Żyli w jej centrum i byli jedyną grupą społeczną, która ,,uchowała się” podczas wszelkich dominacji na Sardynii.
Święty Antoni, patron pasterzy, trzody chlewnej i jej hodowców, chroniący przed ogniem i zarazą, na Sardynii jest bohaterem legendy przypominającej mit o Prometeuszu. Gdy na ziemi nie było jeszcze ognia, ludzie cierpiący z powodu zimna, zwrócili się do św. Antoniego, mieszkającego na pustyni, o pomoc. Ten, wraz ze swoją świnką i suchą laską feruli (charakteryzuje się pustą łodygą o znikomej palności) zszedł do piekieł, skąd przyniósł ludziom ogień na ziemię, zamykając go właśnie w łodydze feruli.
Bajka opowiadana jest sardyńskim dzieciom jako wyjaśnienie zwyczaju rozpalania przed kościołami ogniska w dzień świętego Antoniego. Każda z miejscowości posiada swój, charakterystyczny obrządek, który jest ściśle związany z maskami reprezentującymi konkretne miasto. Do najpopularniejszych należą Mamoiada i Ottana. Karnawał w Mamoiadzie, najpewniej dzięki znajdującemu się tam Muzeum Masek Śródziemnomorskich, jest na przestrzeni ostatnich lat coraz częsciej opisywany przez blogerów i autorów przewodników, jako ten najbardziej osobliwy. W związku z powyższym obiecałam Robercie, że opiszę jak pierwszy dzień karnawału obchodzony jest w Ottanie, pobliskim miasteczku w samym centrum wyspy, by promować to, co jeszcze nieznane.
To jeden z ulubionych dni mieszkańców Ottany. Od samego rana panuje tam atmosfera zabawy i radości. Gdy tylko wjechałyśmy do miasta, mijały nas ciągniki pełne suchego drewna i nieustannie trąbiące samochody, pełne rozweselonych, umalowanych na czarno, mężczyzn. W barze, gdzie zaszłyśmy na kawę, kelnerki również ubrane były na czarno, a twarze pokryte miały węglem. Co chwilę do baru wpadały umorusane dzieci z gałązkami w rękach. Drewno zbierane jest już od kilku dni przed wielkim wydarzeniem przez całą społeczność miasta i ustawiane na głównym placu, aż do ostatniego momentu, tuż przed podpaleniem ogniska.

Bohaterami naszego święta są Byki i ich opiekunowie, czyli Boes i Merdules. Podczas pochodu odtwarzana jest scena walki, między dzikim zwierzęciem, a panem prowadzącym je na śmierć (nawiązanie do rytuału składania zwierząt w ofierze). Bestia próbuje się uwolnić, podczas gdy człowiek stara się ją ujarzmić. Czasami zwierzę pada na ziemię, by po pogłaskaniu przez opiekuna podnieść się i iść dalej.

Byk (su Boe) – mężczyzna ubrany w owczą, białą skórę, z naramiennym pasem ,do którego przyczepione są metalowe dzwonki (su Erru) i oczywiście maskę przypominającą głowę byka (Carazza) najczęściej z zielonymi listkami na policzkach i sześciopromienną, czerwoną gwiazdą na czole. Może mieć proste lub zakręcone, krótkie lub długie rogi. Maska ta jest symbolem siły życiowej. Człowiek ubierając ten kostium utożsamia się ze zwierzęciem oraz jego codziennym cierpieniem, które znosi służąc człowiekowi.
Człowiek, pasterz, opiekun zwierząt (su Merdule) – mężczyzna ubrany w owczą, białą lub czarną skórę i czarną, drewnianą, antropomorficzną maskę z przesadnie zniekształconymi rysami, często groteskowymi, ogromnymi ustami, wystającymi, krzywymi zębami, czy długim, spiczastym nosem. W jednej ręce trzyma drewniany kij (Mazzuccu), a w drugiej sznur (Soca), do którego przywiązany jest byk. Posiada również przewieszoną przez ramie skórzaną sakwę (Taschedda), bądź skórzany plecak. Poza maską na głowie ma także czarną chustkę (Muncadore), która jest jedynym kobiecym elementem stroju, dodanym celowo, by podkreślić rolę żeńskiej części społeczeństwa, w jego rozwoju.
W paradzie uczestniczy dodatkowo Sa Filonzana (filo – nić). To postać starej, zgarbionej kobiety, ubranej na czarno, na wzór wdowy. Jej maska przypomina tę noszoną przez opiekunów. Najważniejszym elementem stroju jest kłębek nici, będący alegorią naszego życia. Na szyi zaś zawieszone ma wielkie, metalowe nożyce. Porusza się chaotycznie wśród tłumu strasząc gapiów ucięciem nici. Według wielu znawców ta postać jest nazwiązaniem do sardyńskiej figury kobiety dokonującej eutanazji (Accabadory).
W uroczystości udział biorą wszystkie pokolenia, od najmłodszych do najstarszych mężczyzn. Stroje są w rodzinach od wieków, a młodzi Sardyńczcy bardzo chętnie kultywują tradycje. Nie wstydzą się jej, dumnie naśladują swoich przodków, bawiąc się przy tym, co niemiara. Dzieci od najmłodszych lat oswajane są ze śmiercią, brzydotą i niedołęstwem.
Orszak zamyka jeden z opiekunów z tradycyjnym instrumentem (su Zirodde) przypominającym tamburyn, zrobionym z korka i obciągniętym skórą z jednej strony. Jednokowoż nie uderza się w niego, tylko pociąga się za sznur w środku bębna, który dzięki połączeniu z membraną, wydaje dźwięk przypominający ryk byka. Jest na tyle głośny, że mimo ogólnego gwaru i głosnego brzmienia dzwonków, jest doskonale słyszalny.
Mimo, że rytuał otwarcia karnawału jest typowo pogańskim obrzedem, świętowanie rozpoczyna msza święta, pod koniec której święcony jest chleb. Księża chcąc zaszczepić tradycję kościoła katolickiego na Sardynii musieli zgodzić się na włączenie pogańskich zwyczajów do świąt katolickich. Tuż po mszy, rozpalany jest ogień i rozpoczyna się parada przebierańców.


Istotne jest zrobienie jak największego hałasu. Byki ryczą w niebogłosy, potrząsając przy tym metalowymi dzwonkami przyczepionymi do grzbietu. Gdy wszyscy uczestnicy dojdą już do ogniska, obchodzą je rytualnie trzy razy, cały czas odgrywając swoje role, zaczepiając ludzi z tłumu, Merdules często ,,depczą” laską po kobiecych stopach, co jest kolejną formą przemycenia kobiecego pierwiastka do obrzędu. Po zakończonym obchodzie, młodzi chłopcy skradają się z gałęzią drzewa korkowego, podpaloną na zgięciu i malują ludziom twarze zwęgloną papką. Oczywiście korek wykorzystywany jest do tego celu naumyślnie, z racji na wyjątkowo miękką stukturę. Także ten zabieg nie jest bez znaczenia. Podobnie jak w kulturach afrykańskich, ludzie brudzą sobie twarze barwami ziemi, co ma ich z nią połączyć. Akt ten reprezentuje urodzajność i płodność.
Tego wieczora wszyscy, biorący udział w celebracji, muszą mieć brudne, czarne twarze. Karnawał Sardyński jest karnawałem ludzi ubogich, żyjących z hodowli zwierząt, trudzących się rolnictwem. To zupełne przeciwieństwo, znanego wszystkim, karnawału weneckiego, gdzie wyższe sfery na czas karnawału ukrywały swoją tożsamość, by móc oddać się zabawie i szaleństwu. Na Sardynii czas ten był okazją do zmierzenia się ze swoimi lękami. Ubieranie strasznych, szpecących masek to forma stawienia czoła swoim niedoskonałościom i pokazanie, że ,,nic co ludzkie nie jest nam obce”.
Podczas karnawału w Wenecji ukrywa się swoją tożsamość, natomiast w Ottanie się ją traci, na rzecz innej. Pan przybiera postać zwierzęcia, człowiek przybiera postać śmierci. To także okres połączenia tego co ziemskie, z tym co boskie, sacrum i profanum.
Lokalni tłumaczą, że nakładanie masek jest instynktem pierwotnym, swego rodzaju wezwaniem, któremu ulega każdy z nas. W Mamoiadzie mówi się, że zakładanie masek to nasze przeznaczenie, a przeznaczeniu trzeba się poddać.
S‚homine patit su destinu – “ogni uomo patisce il suo destino”. (Każdy człowiek poddaje się swemu przeznaczeniu.) Na Sardynii wierzy się w fatum, klątwy, nieuchronną, z góry przepowiedzianą przyszłość. Dlatego też takie święta jak Festa di Sant’Antonio Abbate dalej cieszy się ogromną popularnością, a mieszkańcy całej wyspy przyjeżdzają regularnie na jego obchody.
Dzień ten oficjalnie rozpoczyna karnawał na Sardynii. Dlatego też po mszy i paradzie czas na wielką ucztę. Tłum staje w kole i obserwuje ostatnią walkę opiekunów z bykami, następnie wszysy wspólnie tańczą passu torrau, tradycyjny taniec ,,na trzy” pochodzący z Mamoiady wykonywany zawsze przy akompaniamencie akordeonu. Kobiety serwują, przygotowane w domu, tradycyjne słodycze, a panowie częstują winem. Celebracja trwa do późnych godzin wieczornych, gdyż ognia się nie gasi. Gaśnie on sam dnia następnego, natomiast atmosfera rozpoczęta tego wieczora nie stygnie, aż do końca karnawału, tzn. do Środy Popielcowej, która zamyka wielkie świętowanie.

Dzień świętego Antoniego w Ottanie to dzień magiczny, gdzie oddychamy nie tylko dymem z największego w okolicy ogniska, ale przede wszystkim powietrzem nasyconym wieloletnią tradycją. To idealna okazja, by na jeden dzień przenieść się do innego, owianego na co dzień tajemnicą, świata, by zrozumieć sardyńską kulturę i napawać się nią w pełni. Uczestnictwo w tak wyjątkowym rytuale, nie pozwala nigdy więcej być obojętnym wobec sardyńskich tradycji.