Niby to tylko 115 km, niby sąsiedni region, ale karnawał w Weronie to coś zupełnie innego niż karnawał wenecki. W piątek 13-stego lutego miałam okazje zobaczyć il Venerdi Gnocolar (Gnocchi’s friday, czyli kluskowy piątek). Werona to jedno z niewielu miast, które może pochwalić się starożytnym pochodzeniem karnawału, który opisywany był już w księgach z 700-nego roku. Chyba tak bliskie sąsiedztwo z Wenecją jednak sprawia że mało kto o tym słyszał.
Pokrótce o co chodzi
Około 1531 roku poważny głód w Weronie spowodował ogromny wzrost cen mąki, a co za tym szło odmowę wyrobu chleba przez piekarzy. Wywołało to niemałe zamieszki, głównie wśród mieszkańców dzielnicy San Zeno. Aby uratować wygłodniałych obywateli, grupa możnych mieszczan postanowiła przejąć kontrolę nad zbiorem ziarna i produkcją mąki. Wśród nich znalazł się Tommaso da Vico, lekarz, który na łożu śmierci wydał postanowienie dystrybucji chleba wina, masła, mąki, sera, ale przede wszystkim gnocchów (czyli naszych klusek, bądź kopytek) biednym, w ostatni piątek Karnawału. Inicjatywa rozrosła się na resztę dzielnic Werony. Każda z nich do dziś ma swój kostium i maskę zainspirowane postaciami historycznymi z dziedziny handlu.
Wybory kluskowego monarchy
Najważniejsze z werońskich przebrań karnawałowych to Papà del Gnoco (Ojciec klusek), zwany też il Re del Bacanal del Gnoco (Król kluskowej rozpusty). Do dziś, co roku, w przedostatnią niedzielę Karnawału odbywają się oficjalnie wybory, poprzedzone prawdziwą kampanią wyborczą Papà del Gnoco, który jest najważniejszym gościem piątkowej parady. Co ciekawe, maska Papà jest uważana za najstarszą, na którą można znaleźć potwierdzone źródła historyczne w całych Włoszech, a co jeszcze ciekawsze, w całej Europie.
Papà ubrany jest w biały strój z czerwonymi wykończeniami. W prawej ręce trzyma berło, którego funkcje w tym przypadku pełni widelec z nadzianym na niego gnocch’iem.
Sama parada zrealizowana w werońskim stylu. Powiedziałabym, że przypomina bardziej amerykański niż włoski styl, z racji na obecność platform. Głośny korowód przebierańców ciągnął się przez pół miasta i trwał pół dnia, przysparzając rozrywki turystom, ale przede wszystkim mieszkańcom, czekającym cały rok na il Venerdi Gnocolar.


Młodzież gimnazjalna i licealna, która ma wolne od szkoły na ostatnie dni karnawału, tłumnie odwiedziła Piazza Bra’, aby raz w roku bezkarnie zamienić ten piękny rynek w najbardziej zabałaganione miejsce Werony – ich sposobem na świętowanie kluskowego piątku jest obrzucanie się mąką (czasem też jajkami). Pustoszą póki w pobliskich sklepach spożywczych, dostarczając przy okazji dodatkowej roboty ochroniarzom zamiatającym biały, mączny pył sprzed wejść do supermarketów. Piazza Bra’, po wszystkim wyglądał jak pokryty śniegiem.

Nie samymi kluskami człowiek żyje
Jak wszędzie, Karnawał to też okres wzrostu sprzedaży w cukierniach. W Italii pączki nie cieszą się, aż tak dużym zainteresowaniem, jednak faworki jak najbardziej. Ich włoska odmiana tak zwane chiacchiere (plotka, pogawędka). Nazwa jednak pochodzi z południa, konkretnie z Sycylii. W np. Turynie będą to tzw. bugie (kłamstwa, kłamstewka), a na Sardynii to maraviglias, czyli cudeńka. Nazw w zależności od regionu znajdziemy około czterdziestu! A w Weronie? Oficjalna nazwa to galani (chrust).

W każdym prawdziwym, werońskim domu tego dnia na obiad powinno się zaserwować domowe, ziemniaczane gnocchi, aby zapewnić rodzinie dostatek na kolejny rok. Podać je można ze wszystkim, jednak typowe dla Veneto będą Pastissada de cavàl, czyli w towarzystwie gulaszu z koniny. Smacznego.